Toyota bZ4X – proszę nie regulować odbiorników. Oto pierwsza elektryczna Toyota.
Wygląda na to, że Toyota przeprosiła się z samochodami elektrycznymi. Toyota bZ4X wygląda kontrowersyjnie, ma jeszcze bardziej nietypową nazwę a o szczegółach technicznych nadal wiemy niewiele. Mimo to pierwszą elektryczną Toyotę będzie można zamówić już 2 grudnia. Do klientów pierwsze egzemplarze trafią dopiero w przyszłym roku.
Pod presją elektryfikującego się świata, regulatorów, którzy de facto zakazali od 2035 roku rejestracji aut spalinowych, a także kierowców, którzy coraz częściej spoglądają na auta typu BEV, Toyota wreszcie zaprezentowała swoje pierwsze zaprojektowane od podstaw, seryjnie produkowane wspólnie z Subaru auto na prąd. To pierwszy model przygotowany zgodnie ze strategią Beyond Zero, która zakłada powstanie 15 elektrycznych modeli do 2025 r.
Pierwszy z nich to podobnie jak w przypadku aut konkurencji, SUV z akumulatorami rozłożonymi równomiernie w podłodze (platforma e-TNGA) i z napędem na cztery koła. W sumie to niewiele elementów w Toyocie bZ4X jest innowacyjnych i zaskakujących. W końcu konkurencja ma już w ciągłej sprzedaży wiele samochodów elektrycznych, także tych, budowanych na specjalnych platformach.
Gonić nie uciekać
Toyota musi więc teraz gonić konkurencję, a nie jej uciekać i wyznaczać trendy, jak było to w przypadku technologii hybrydowej. Czy pomoże w tym konstrukcja platformy? Moduł baterii jest w niej integralną częścią podwozia i znajduje się pod podłogą, co pozwoliło osiągnąć niski środek ciężkości? Nie. Bo to mają wszyscy.
Podobnie jak napęd, który, jak tłumaczy Toyota ma gwarantować „wiodące w klasie osiągi i możliwości terenowe„, wykorzystuje oddzielne silniki dla przedniej i tylnej osi. W przypadku aut elektrycznych to przecież standard.
To może osiągi i zasięg będą bezkonkurencyjne? 450 km z akumulatora litowo-jonowa o pojemności 71,4 kWh wydaje się dobrą średnią. Podobnie jak 204 KM mocy. Kłopot w tym, że podobne parametry znajdziemy autach konkurencji w Skodzie Enyaq, Volkswagenie ID.4, Seacie Born, Fordzie Mustangu Mach E, Kii EV6 czy Hyundaiu Ioniq 5.
Grunt, że wreszcie powstała elektryczna Toyota bZ4X. Jak chwali się Toyot, jej rozstaw osi ma zapewniać przestronność pięcioosobowej kabiny oraz obszerny bagażnik (452 l). Jakie auto ma wymiary, tego Toyota jeszcze nie ujawniła, podając jedynie, że w porównaniu z RAV4, bZ4X jest o 85 mm niższa, ma krótsze zwisy, a jej rozstaw osi jest o 160 mm większy. Linia maski jest położona o 50 mm niżej. Wiodący w klasie promień skrętu wynosi 5,7 m.
Kierowanie na kabelki
Tajemniczo prezentuje się także wnętrze. Jest odmienne od tych, które znamy z innym modeli Toyot. Przede wszystkim po raz pierwszy będzie można zamówić Toyotą z czymś, co przypomina jedynie kierownicę. De facto nią nie jest. Wolantem z resztą też do końca nie, bo to nie prosty drążek. Samo nasuwa się zatem skojarzenie z Teslą, która również daje klientom możliwość wymiany kierownicy na… coś, co najbardziej pasuje do określenia steru w samolocie.
Zostawmy jednak frazeologię, ważne, że to jedynie opcja a w standardzie elektryczną Toyotą można będzie kierować tradycyjną kierownicą. Mniej tradycyjny jest za to układ kierownicy, który realizowany jest „by wire”, czyli elektronicznie, bez fizycznego połączenia kół z kierownicą. To jednak też opcja, która w Europie dostępna będzie w… przyszłości.
Nietypowe są też zegary, które w bZ4X powędrowały niestandardowo daleko pod przednią szybą. Tak mam być wygodniej i bezpieczniej.
Elektryczny napęd i osiągi
Toyota bZ4X w wersji z napędem na przednią oś ma silnik elektryczny, który wytwarza 204 KM mocy i osiąga 265 Nm momentu obrotowego. Samochód z napędem na cztery koła ma moc maksymalną wynoszącą 217 KM oraz 336 Nm momentu obrotowego. Przyspieszanie tej wersji od 0 do 100 km/h trwa 7,7 sekundy. Jak zaznacza jednak sama Toyota, to jedynie dane sprzed homologacji, więc wszystko może się tutaj jeszcze zmienić.
W wersji z napędem na wszystkie koła zastosowano dwa silniki elektryczne o mocy 80 kW. Jeden przy przedniej osi, drugi przy tylnej. Układ XMODE z różnymi trybami jazdy może być dostosowany do warunków panujących na drodze – jazdy w śniegu i błocie, jazdy w głębokim śniegu i błocie (poniżej 20 km/h) oraz w trybie Grip Control do jazdy w trudniejszym terenie (poniżej 10 km/h).
Zasięg i ładowanie
Choć na razie Toyota milczy jak zaklęta na temat ładowania akumulatorów, przecieki mówią, że bZ4X ma się ładować z maksymalną mocą wynoszącą 150 kW. To wynik całkiem niezły. Lepszy od aut Volkswagena i Volvo, gorszy jednak od debiutującej właśnie na naszym rynku Kii EV6 czy Hyundaia Ioniq5 z architekturą 800 V.
Zasięg bZ4X będzie można jednak dodatkowo zwiększyć poprzez zastosowanie opcjonalnego dachu z bateriami słonecznymi. Toyota szacuje, że jest on w stanie zgromadzić w ciągu roku energię pozwalającą przejechać dodatkowe 1800 km. Jeśli oczywiście auto nie będzie parkowane wyłącznie w garażu.
Toyota spóźniona?
Czy Toyota przespała ważny moment w dziejach motoryzacji, mówiąc elektrykom stanowcze i głośne „nie„? Wiele osób uważa, że za bardzo skoncentrowała się na hybrydach i nie dostrzegła odpowiednio wcześnie zmieniającego się świata. Czas to oceni. Pewne jest, że Toyota przez lata trwała konsekwentni w swoim postanowieniu. Od 1997 roku, uparcie i niestrudzenie Japończycy promowali napęd hybrydowy, lekceważąc w ostatnim czasie elektryczną rewolucją. Choć trzeba otwarcie przyznać, że na rynku Chińskim dostępna jest od dawna elektryczna wersja C-HR, także u nas w Polsce elektryczny Lexus UX 300e, a Toyota to dzisiaj najpotężniejszy globalny producent samochodów.
Pierwsze półrocze 2021 roku Toyota zakończyła z wynikiem powyżej 5 mln sprzedanych aut. To efekt ponad 30-procentowego wzrostu produkcji i sprzedaży. Aż chciałoby się zacytować zmarłego niedawno Krzysztofa Kiersznowskiego „I kto jest debeściak?” No chyba Toyota. Dzisiaj. Tutaj. Bo co będzie za chwilę, tego nie wie nikt.