To jeden z bardziej popularnych skuterów w naszym leasingu wśród maszyn o pojemności 125 ccm sześc. Niecałe 15 KM mocy i automatyczna skrzynia czyni z Yamahy bardzo prostą w obsłudze maszynę, wiem o czym piszę, bo wsiadłem na nią po ponad 30 latach nie jeżdżenia jednośladami z silnikiem i nie miałem żadnych problemów.
Idea żeby można było jeździć całkiem już sporym motocyklem lub skuterem bez dodatkowego prawa jazdy kategorii A, jest w sumie całkiem ciekawa. Niestety wielu z użytkowników samochodów ma obawy czy aby na pewno poradzi sobie z już dość ciężką maszyną. Byłem jednym z nich. Ostatni raz jeździłem czymś co miało dwa koła i silnik za dzieciaka, trochę więc bałem się, czy poradzę sobie z ciężkim skuterem.
W salonie Yamahy trochę dziwnie na mnie patrzono, na szczęście fakt, że o tej jeździe nagrywaliśmy film i to, że byłem z ekipą, nieco przykrył ewentualne braki i pytania, czy na pewno sobie poradzę. Zostałem sam ze skuterem, wsiadłem i… pojechałem. Na początku miałem spore problemy z tym, aby skręcać, później aby hamować (rączki są przy kierownicy, ja zawsze w dalekiej przeszłości korzystałem ze sprzęgła i tylnego hamulca obsługiwanego nogą), na koniec musiałem przyzwyczaić się do faktu, że kierunkowskazy trzeba wyłączyć po użyciu. No ale to w sumie tyle, bo reszta poszła jak z płatka. Ponieważ symulowaliśmy taką nieco dalszą drogę do pracy, pokonałem skuterem Yamahy dwa raz odległość około 18 km, do centrum Warszawy i z powrotem. Pierwsza część trasy, podczas której nagrywaliśmy jazdę z samochodu obok, była nieco bardziej stresująca. Z powrotem mogłem sobie pozwolić na nieco więcej swobody, bo nie musiałem ustawiać się tak, aby można było nagrywać jak jadę. To pozwoliło mi na większą obecność na siedzisku XMAX-a. Powiem Wam, że dobrze się tam poczułem. To co mi się spodobało to przede wszystkim osiągi niemalże 15-konnego skutera. Jasne, że jestem ostatni do ścigania się jednośladem z autami osobowymi, ale płynność jazdy w takim mieście jak Warszawa, to już zupełnie inna historia – a ten skuter ją zapewnia. Do prędkości 50-70 km/h właściwie nie ustępujemy nowoczesnym samochodom, a to oznacza, że nie wyprzedzają nas one na milimetry zaraz po tym, jak ruszyliśmy spod świateł. Podczas szybszej jazdy masa skutera przestaje mieć też aż takie duże znaczenie, jak przy wolnych manewrach i można poczuć się zdecydowanie pewniej. Pewnie, że nie da się tak omijać korków jak na dużo węższym rowerze, ale przy szerokich warszawskich ulicach i tak zwykle jesteśmy w stanie stanąć na przedzie peletonu, a to przecież jedna z zalet skutera – nie stoi się nim w korkach, ale nie jedyna!
Kolejnym plusem skutera jest niewielkie zużycie paliwa, średnie na poziomie 2 plus są tu do uzyskania bez najmniejszego problemu. Jak stoimy to aktywuje się system start and stop, oszczędzanie nie jest więc problemem nawet wtedy, gdy nasza trasa składa się z wielu świateł. Do tego odpalenia skutera jest banalnie proste – wystarczy nieco dodać mu gazu, ale nawet gdy zrobimy to dopiero w momencie, gdy zmieni się światło, dobre zestrojenie z automatyczną skrzynią biegów, sprawia, że skuter momentalnie startuje. Sama jazda też jest bardzo bezstresowa, fakt, że nie trzeba zmieniać biegów sprawia, że sporo uwagi możemy poświęcić jeździe. Dodajmy do tego skuteczne hamulce z ABS-em i wychodzi nam bardzo przyjazny środek transportu. Dużą zaletą 125 Tech jest też porządny przedni amortyzator świetnie radzący sobie nawet ze sporymi dziurami przy wysokich prędkościach. Skuter ma też bardzo przemyślaną konstrukcję – duży schowek pod siedzeniem mieści dwa kaski, a w jednym z dwóch schowków pod kierownicą, znalazło się miejsce dla gniazda 12V – można więc tam po zamontowaniu przejściówki ładować sobie np. telefon. Dodajmy do tego duże wygodne siedzenie i mamy obraz idealny. No może niemalże idealny, bo jednak to skuter i nie jesteśmy zabezpieczeni przed deszcze. Za to w słoneczne dni to świetna alternatywa dla coraz droższego samochodu i stania w korkach.