DS7 po liftingu wydaje się być samochodem bardzo dopracowanym – topowa wersja jest luksusowo wykończona i ma ogromne koła. Jakby tego było mało producent obiecuje niskie spalanie, bo to przecież hybryda plug-in. W rzeczywistości nie jest to auto dla każdego, a nie wszystkie obietnice są tu spełnione!
DS7 nie nazywa się już Crossback, bo tę część nazwy skasowano wraz z przeprowadzonym właśnie liftingiem. Przy okazji zmieniono lampy, grill i kilka mniejszych elementów. Jak to wygląda widzicie na zdjęciach, ale trzeba to napisać – DS7 zwłaszcza w wersji La Premiere robi genialne wrażenie na widzach. Duża w tym zasługa 21-calowych kół tej wersji, które pięknie wyglądają, ale ich nie polecam (o czym napisze za chwilę).
To najpopularniejszy model francuskiej marki premium, który jest z nami od dość dawna. Lifting był więc naturalną sprawą w przypadku tego modelu. – bo przecież trzeba utrzymać zainteresowanie nim. Sporej wielkości SUV z dużym bagażnikiem i świetnym wykończeniem, może się podobać. Wysoka pozycja za kierownicą i napęd na cztery koła – tego szuka wiele kierowców, którzy wybierają najdroższe opcje. Co prawa tylny napęd realizowany jest tu przez silnik elektryczne, na suchym nie sprawdziliśmy więc jak działa, ale jest. Cena też jest z tych raczej wysokich – bo ta wersja zaczyna się od 344 tys. zł, a to już pułap dużych niemieckich SUV-ów. Tak, wiem DS jest przeznaczony dla innego klienta, co nie zmienia faktu, że na rynku konkuruje z SUV-ami premium, a Audi, BMW i Mercedes to w Polsce fury pierwszego wyboru. Ma sporo do zaoferowania, ale nie jest autem idealnym. Co ciekawe jednak, jego wady można wyeliminować, wybierając po prostu inną wersję.
Idea hybrydy plug w wielkiej furze in to ciekawy koncept, ale trochę nie wiadomo dla kogo. Kupujesz dużego SUV-a żeby jeździć nim po mieście? Pewnie tacy klienci też są, którzy do tego mogą sobie ładować tego typu auta prądem z fotowoltaiki. Tylko ilu ich jest? Niestety DS7 to kolejne auto, które po naładowaniu baterii do pełna, przejeżdża niewiele kilometrów i to wcale nie w trasie, ale po mieście. Mi udało się pokonać 34 km, ze średnią 15 km/h. Było to w ruchu miejskim przy dość sprzyjającej EV temperaturze rzędu 13-14 st. C. Niestety DS7 mimo trybu EV odpalił sobie w którymś momencie na chwilę silnik spalinowy – spalanie benzyny z tego dystansu miałem więc nie zerowe, tylko 0,2 l/100 km. Potem DS7 stała się zwykła hybrydą. W mieście udział napędu elektrycznego wynosił w niej ok. 25 procent – czyli nieźle, ale w trasie przy 120-130 km/h (nie odważyłem się jechać 140 na autostradzie w obawie o wzrost spalania), udział ten spadł do… procenta! Mało, za mało, żeby to miało sens. Przy okazji DS7 okazał się dość paliwożerny – średnio spalił mi bowiem 8,3 l na 100 km (dane z 800 km trasy, uzupełnionej o 100 km jazdy po między miasteczkami i miastami Górnego Śląska). Dodam, że kompletnie nie korzystał z jego osiągów podczas przyspieszania i wyprzedzania innych pojazdów, a te są według producenta bardzo dobre. Tylko byłyby okupione jeszcze wyższym spalaniem.
Duże ciężkie SUV-y nie są sportowe. Jasne są marki, które mają modele łamiące te schematy, ale generalnie zmuszanie ciężkiego auta do pokonywania szybko zakrętów, owocuje zazwyczaj sztywnymi nastawami zawieszenia. A sztywno plus mały skok amortyzatorów równa się niewygodnie na dziurach. DS7 jest gdzieś pomiędzy tym wszystkim, bo jego zawias dość sprawnie działa, niestety ktoś w wersji La Premiere wymyślił sobie, żeby wpakować mu te niedorzeczne 21-calowe felgi. Wyglądają świetnie, ale ani trochę nie amortyzują nierówności, a że wóz ma dużą masę, staje się to sporym problemem. Mogę się założyć, że DS7 na 19-calowych felgach dużo bardziej zasługuje na znaczek DS-a na masce. Z oponami w testowym pojeździe był dodatkowy problem – na betonowych szosa bardzo hałasowały. Oczywiście tak duże koło daje nieco sportowych właściwości jezdnych w zakrętach, ale umówmy się to DS7, a nie wyścigówka, tego nie kupuje się po to żeby śmigać po zakrętach. Jeśli więc miałbym wybierać zdecydowanie zaoszczędziłbym na tych kołach, ale resztę, zwłaszcza audio i wykończenie w kabinie (pięknie pachnąca skóra) to raczej chciałbym zostawić.
I tak płynnie przeszliśmy do tego co w DS7 jest najlepsze, czyli do wnętrza. Jest ono świetnie wykończone i w większości elementów bardzo dobrze przemyślane. Detale robią tu zdecydowanie robotę. Mega spodobało mi się np. to, że z tyłu zainstalowano osobiste oświetlenie, dzięki któremu mój syn mógł wieczorem czytać sobie książkę, a mi to kompletnie nie przeszkadzało w prowadzeniu. Bardzo przypadły mi do gustu miękkie fotele, których ergonomia była świetna. Genialny jest noktowizor, a nowy system strzegący mojej uwagi, szybko interweniuje, gdy tylko przez dłuższą chwilę nie spoglądam na jezdnię. Zastrzeżenia mam jedynie do regulacji nawiewów z poziomu ekranu komputera – to bezsensu i karze odrywać wzrok od jezdni.
- wygląd zewnętrzny
- obszerna kabina
- świetne wykończenie oraz detale
- za duże koła
- wysokie spalanie i mały bak
- obsługa klimatyzacji z poziomu komputera