Lato powoli się kończy, za pasem jesień, a stąd już niedaleko do zimy. A zimą, jak wiadomo, nasze samochody zawsze mają trudniej – jest chłodniej, na drogach pojawia się sól, rano trzeba często skrobać szyby i odśnieżać auto. Ale ostatnio ta zimniejsza pora roku oznacza też problemy, których kiedyś nie było, a dotykają one głównie użytkowników aut hybrydowych i elektrycznych
Dawniej wszystko było mniej więcej jasne. No bo kto miał mocny (świeży, naładowany) akumulator, ten bez względu na warunki odpalał swój samochód bez problemu. I to nawet na dużym mrozie, a duże mrozy się kiedyś, wbrew pozorom, zdarzały. Kto z kolei miał w swoim aucie słabą baterię, niesprawny alternator i/lub problem z układem elektrycznym, w wyniku którego samochód stale „gubił” prąd, ten przy pierwszych większych chłodach mógł jedynie posłuchać, jak rozpaczliwie mieli rozrusznik. Ostatnio jednak – wraz z rozwojem elektromobilności i ze względu na coraz większą popularność hybryd – dochodzi nam do tego jeszcze nowa kwestia. Czyli wpływ niskich temperatur na kondycję baterii trakcyjnych stosowanych w autach tego typu.
Najważniejszy fakt: wraz ze spadkiem temperatury spada pojemność baterii stosowanych w autach elektrycznych i hybrydowych. A więc też ich maksymalny możliwy zasięg na jednym ładowaniu. To czysta fizyka, tego przeskoczyć się nie da. Szczególnie narażone są na to auta garażowane „pod chmurką”, a niejeden posiadacz elektryka czy hybrydy zdziwił się po mroźnej nocy, że niby autem nikt nigdzie nie jeździł, a kondycja baterii o kilka, kilkanaście procent niższa niż wieczorem. Jak sobie z tym radzić, jakie rozwiązania proponują sami producenci?
https://carsmile.pl/oferta/toyota/corolla-cross/suv-leasing-wynajem-dlugoterminowy
W tym miejscu ważne zastrzeżenie: otóż niskie temperatury mają też wpływ na klasyczne hybrydy (HEV), czyli takie z małą baterią i względnie słabym silnikiem elektrycznym, który wykorzystywany jest do wspomagania jednostki spalinowej oraz do toczenia się w korkach. W takim wypadku spadek pojemności baterii oznacza już w zasadzie symboliczny zasięg na prądzie, a silnik spalinowy musi na przykład częściej przejmować funkcję generatora zasilającego ogniwa, co z kolei podnosi średnie spalanie paliwa. Poza tym jednostka spalinowa dłużej się nagrzewa, co też średniego spalania nie obniża.
Hybryda zimą będzie mniej oszczędna także z kilku innych powodów. I znów, da się to bardziej odczuc w samochodach, które są parkowane na ulicy. Po pierwsze, wnętrze auta po rozruchu trzeba ogrzać. A ogrzewanie oznacza straty energii, i choć raz są one większe, raz mniejsze – w zależności od technologii zastosowanej w danym modelu (np. pompa ciepła). Po drugie, zimą często włączamy, przynajmniej na początku, nawet kilka odbiorników elektrycznych. Czyli np. grzanie foteli, szyb etc. Po trzecie, w ekstremalnie niskich temperaturach (na szczęście takie się już zdarzają coraz rzadziej) bateria może nawet... zamarznąć.
https://carsmile.pl/oferta/nissan/x-trail/suv-leasing-wynajem-dlugoterminowy
Jak eksploatować hybrydę jesienią i zimą, by tych kłopotów uniknąć? Jeśli nie mamy garażu, a np. poranny odcinek do pracy jest dość krótki, możemy np. ustawić nieco niższą temperaturę ogrzewania wnętrza, możemy – jeśli się da – zrezygnować z podgrzewania foteli. Jeśli chodzi o hybrydę ładowaną z gniazdka (plug-in; PHEV), to ogólnie zaleca się, by baterie trakcyjne ładować jeszcze wieczorem. Czyli po powrocie do domu, gdy temperatura baterii jest wyższa, a proces ładowania – wydajniejszy.
Ponadto, w przypadku hybryd PHEV, które ładowane są w nocy, warto skorzystać z opcji podgrzania wnętrza, gdy samochód jeszcze jest podpięty do prądu – tym sposobem energia potrzebna do zapewnienia miłej atmosfery w kabinie będzie pochodziła z sieci, a nie z ogniw.
Ważne: w przypadku hybryd płynna jazda ma znaczenie zawsze, natomiast szczególnie istotna jest zimą, gdy – jeśli nie chcemy zbyt mocno odczuwać wzrostu zużycia paliwa (energii), musimy jechać wybitnie płynnie oraz przewidująco. A więc jak najwięcej hamujemy bez użycia pedału hamulca, unikamy gwałtownego też przyspieszania i nie wykorzystujemy pełnego potencjału, jaki daje nam zespół napędowy.