Klimat się zmienia, co do tego wątpliwości nie ma. I o ile nawałnice zdarzały się w naszych szerokościach geograficznych zawsze, o tyle np. gradziny wielkości piłek tenisowych i trąby powietrzne mogliśmy do niedawna oglądać głównie na obrazkach z Ameryki. No, a dziś coraz częściej borykamy się z czymś takim w Polsce – cierpią nie tylko ludzie, zwierzęta, lasy i uprawy, ale także infrastruktura. No i samochody. Właśnie – jak chronić auto przed gradem? Co zrobić, gdy jednak się nie uda i nasz samochód zostanie „podziurawiony”? Sprawdzamy.
Tegoroczne lato jest wyjątkowo gwałtowne, jeśli chodzi o zjawiska atmosferyczne. Już wiosna minęła nam pod znakiem burz, ale czerwiec i lipiec namieszały pogodowo jeszcze mocniej. Chłodne fronty raz po raz przetaczają się przez kraj, siejąc mniejsze lub większe spustoszenie, straty idą w grube tysiące złotych, To ciężki czas nie tylko dla rolników, ale i właścicieli aut, którzy na co dzień trzymają swoje samochody pod chmurką – połamane drzewa i gałęzie, podtopienia oraz grad to tego lata, niestety, raczej norma niż wyjątek.
Jak się bronić? Właśnie. W tym miejscu zajmiemy się więc jednym z groźniejszych zjawisk, jeśli chodzi o samochody – sprawdzimy więc, czy i jak da się uchronić pojazd przed gradem. I co robić w sytuacji, gdy jednak się nie uda. Ale po kolei.
https://carsmile.pl/oferta/mercedes-benz/c-klasa/kombi-leasing-wynajem-dlugoterminowy
Najbezpieczniejsi są ci, którzy trzymają samochód w zadaszonym garażu – żeby coś się w takim wypadku stało, to musielibyśmy mieć do czynienia np. z tornadem. Lub trzęsieniem ziemi. Tyle że samochody służą jednak głównie do jeżdżenia i – pomijając klasyczne eksponaty i weekendowe zabawki – prędzej czy później swoje schronienie jednak opuszczą. I – przy odpowiedniej dozie pecha – też zostaną przez grad zbombardowane.
Ogólnie, jeśli nawałnica złapie nas w trakcie jazdy, to zazwyczaj wielu szans nie mamy. No, chyba że akurat pojawi się jakaś stacja paliw, garaż, tunel, zadaszony parking. Ale uwaga: zatrzymywanie się w tunelach i pod wiaduktami jest nie tylko lekkomyślne i niebezpieczne, ale często też sprzeczne z prawem. Sęk w tym, że auta przeczekujące nawałnice na przykład pod autostradowymi wiaduktami to raczej smutna norma niż wyjątek.
https://carsmile.pl/oferta/hyundai/elantra/sedan-leasing-wynajem-dlugoterminowy
Natomiast jeśli chodzi o auta parkujące na stałe pod gołym niebem, to i one bez szans nie są. Warunek: zakup odpowiedniego pokrowca antygradowego. Najtańsze kosztują ok. 150-200 zł, ale zazwyczaj przed niczym nie chronią – te wyposażone w sensowną warstwę izolującą to już przeważnie wydatek co najmniej 500-700 zł. Uwaga: lepiej wybrać pokrowiec dedykowany do danego modelu, albo przynajmniej taki, który pasuje na auto o określonych wymiarach zewnętrznych. Zakładanie bowiem pokrowca niepasującego do danego samochodu nie dość, że jest nieco bez sensu, to na dodatek zwiększa ryzyko uszkodzenia lakieru/karoserii.
Uwaga: doraźnie można ratować się narzuceniem na auto np. grubego koca – zostaje w takim wypadku jednak kwestia tego, jak go zamocować, by skutecznie oparł się podmuchom wiatru – te zazwyczaj jednak tak gwałtownym zjawiskom pogodowym towarzyszą. Pamiętaj: w pierwszej kolejności zasłaniamy dach samochodu, bo ten element jest najmocniej narażony na stłuczenie, zazwyczaj jest też najdroższy w naprawie. Bo o ile akurat np. maskę czy przednie błotniki oraz szyby da się względnie łatwo wymienić, o tyle z dachem (i z tylnymi błotnikami) jest już znacznie gorzej.
https://carsmile.pl/oferta/skoda/superb/kombi-leasing-wynajem-dlugoterminowy
A gdy mimo wszystko gradu nie unikniemy (warto śledzić np. aplikacje i radary pogodowe – zawsze to trochę większa szansa na znalezienie schronienia) i auto zostanie uszkodzone, to opcje mamy, co do zasady, dwie. Pomijamy tu uszkodzone szyby/szklane dachy, bo te elementy i tak zawsze trzeba wymienić. Decyzję musimy podjąć za to w przypadku elementów karoseryjnych: jeździmy jak jest, czy jednak uszkodzenia naprawiamy? Drobne wgniecenia, widoczne jedynie z bliska, zazwyczaj na nikim wrażenia nie robią, szczególnie jeśli chodzi o auto o nieprzesadnie wysokiej wartości rynkowej. Poważne szkody w droższych autach przeważnie lepiej będzie usunąć, szczególnie jeśli dane auto ma polisę auto-casco. Bo naprawianie zniszczeń po gradzie z własnej kieszeni szczególnie w tańszych egzemplarzach bywa ekonomicznie nieuzasadnione – nawet kilkanaście tysięcy złotych.